Masz pytanie?

Życie codzienne kosmetyków

Kosmetyków używamy codziennie i to wielu rodzajów. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni mają swoje ulubione produkty, bez których nie wyobrażają sobie codziennej higieny i pielęgnacji. Twarz to nasza wizytówka – to część naszego ciała, która jest oceniana przez innych podczas pierwszego spotkania. I dlatego dbamy o nią szczególnie, ale przecież do pielęgnacji pozostają też dłonie (widać je od razu!), stopy (zwłaszcza latem), ciało (pocenie!). Czego więc używamy?

Na początek panie. Rano – mycie twarzy – pianka, żel lub olejek do mycia; potem tonizowanie skóry – płyn micelarny lub tonik; następnie krem – nawilżający, matujący, niwelujący zmarszczki, wygładzający, krem pod oczy i na powieki, krem na dekolt i szyję; dalej podkład w kremie i kosmetyka kolorowa – puder sypki, cienie, szminka, błyszczyk. Nie wymieniłam wszystkiego? Oczywiście to tylko drobna część z preparatów kosmetycznych, które codziennie lądują na kobiecej twarzy. A poranny prysznic? Żel, peeling, potem balsam, dezodorant. Dużo tego.

A panowie? Oni przecież też „nie od macochy” – pianka lub żel do golenia, wcześniej lub później mycie twarzy żelem, potem coś po goleniu – balsam, żel lub płyn. Ale to nie wszystko – coraz większa grupa mężczyzn używa zarezerwowanych, wydawałoby się, tylko dla kobiet kremów pod oczy, kremów nawilżających czy przeciwzmarszczkowych. No i preparaty do mycia, dezodoranty, czy tak lubiane przez panów antyperspiranty.

Tyle to każdy z nas wie, prawda? - to o co tu tak naprawdę chodzi?

A chodzi o to, czy zastanawiacie się, co tak naprawdę nakładacie sobie na skórę? Nie, nie chcę Was straszyć – kosmetyki, które można kupić w każdej drogerii, czy dziale kosmetycznym dużych czy mniejszych sklepów nie są toksyczne – każdy z nich musi przejść skomplikowaną procedurę badań i ocenę bezpieczeństwa. Są oczywiście składniki, które przez grupę radykalnych miłośników kosmetyków naturalnych są wyklęte, ale tak naprawdę w sklepowych kosmetykach nie ma trucizn.

W czym jest więc problem? - problem to ilość składników.

Każdy chociaż raz na pewno rzucił okiem na listę składników prezentowanych na każdym opakowaniu (to obowiązek producenta) – Ingredients (lub Składniki) wg INCI – lista przeważnie jest bardzo, bardzo długa.

Standardowy krem musi zawierać:

1. substancje tłuszczowe (syntetyczne, półsyntetyczne lub naturalne oleje)
2. wodę (lub roztwory wodne)
3. emulgator (substancja, która łączy tłuszcz z wodą na stałe, aby te dwie fazy nie rozdzieliły się)
4. substancje konserwujące

To tylko „goły” krem – zwykle do takiej bazy dołączone są substancje aktywne. W zależności od rodzaju kremu mogą to być witaminy, substancje nawilżające, przeciwzmarszczkowe, wygładzające, filtry przeciwsłoneczne itd., itd., wreszcie substancje zapachowe. I to by już właściwie wystarczyło, ale… w kosmetykach „sklepowych” znajdziemy jeszcze często syntetyczne substancje zagęszczające, stabilizatory, syntetyczne substancje zapachowe, syntetyczne substancje nadające gładkość emulsji, syntetyczne substancje barwiące.

Wszystko po to, aby:

- krem był „przyjemny” – to znaczy po dotknięciu był „aksamitny”, co wcale nie znaczy, że po aplikacji skóra także będzie „aksamitna”, chociaż potencjalnym klientom tak się wydaje;

- krem był pachnący - niestety często to co pięknie pachnie mało ma wspólnego z naturalnymi zapachami;

- krem był kolorowy, np. różowy (najczęściej dla kremów przeciwzmarszczkowych), lekko niebieski (dla kremów nawilżających) lub żółty (dla kremów odżywczych). Czasami krem jest śnieżno-biały i reklamowany jako „hipoalergiczny”, a w składzie ma m. in. składniki aktywne, które przed dołączeniem do masy kremowej są np. w kolorze zielonym (algi) lub ciemnopomarańczowym (czysty koenzym Q10). Jak oni to robią….?

- krem mógł długo stać na półce sklepowej, a potem równie długo na półce łazienkowej. Taki krem zawiera sporo stabilizatorów i substancji konserwujących niekoniecznie bardzo przyjaznych skórze, chociaż nietoksycznych,

Podsumowując - w kosmetykach, a szczególnie kremach jest cała masa substancji, których obecność jest przydatna, ale niekoniecznie niezbędna.

Najważniejsza jest więc wiedza – chemiczna, kosmetologiczna, farmaceutyczna – co jest „sercem” takiego kosmetyku (kremu, maseczki, balsamu, olejku).

Facebook